Drobne rzeczy przemijają najprędzej..


Witaj!

Dziś...zupełnie inny temat. Trochę refleksji, trochę wspomnień (jak na 24 letnią osobę :D ).

Szmaciarz.. I wcale to słowo nie ma wydźwięku pejoratywnego. A oto jak do tego doszłam.
Stoję sobie przy zmywaku, w tle lecą weselne szlagiery na jakiejś stacji TV. Łapię się, że nucę M. Rodowicz  "kolorowyyyych jarmarków.. blaszanych zegarków.. łapapapapa [..]". Hmm.. właściwie czego jej tam brak tak naprawdę? Karnawału? Karuzeli? Dzieciństwa? Dla mnie to trochę niewiadoma, pytam więc mojej wykładni - mamy. 
Tak od słowa do słowa zeszło na coś o czym w życiu jeszcze nie słyszałam - na szmaciarza. Dość zagadkowa postać, tym bardziej, że obecne znaczenie tego słowa jest zdecydowanie negatywne. Wspomniany pan jeździł wozem i skupował dawniej butelki (być może jakieś "szmaty", mama dokładnie nie pamięta), a w zamian dawał baloniki, koguciki i inne zabawki. Słowem "skarby". Hasłem wywoławczym było "Szmaty, łaty, butelki skupuję!". Dość oryginalne :D

Tak sobie pomyślałam, że o takich rzeczach w przyszłości nikt nie będzie pamiętał. Nikt tego przecież nie odnotuje na kartach historii. Ile zatem  takich person z życia codziennego naszych babć, dziadków i przodków nam musi mijać? Co umyka przez ręce i jak niepełny obraz przez to mamy?

Skojarzyłam sobie ze szmaciarzem kolejną osobę, wydaje mi się już zapomnianą. A przecież pojawiała się na polskich plażach jeszcze kilka, kilkanaście lat temu. Lodziarz! Kto nie słyszał z daleka leżąc plackiem na plaży "Lody, lody, komu lodyyyY?!" albo różne tego odmiany? Na biało ubrany z czapką z daszkiem przebijał się przez odmęty piachu z dużą białą torbą u boku. Świta mi, że czasem taki osobnik miał wózek .I ta postać przeminie i nikt się o tym nie dowie. A szkoda, bo jednak łączą się z tym dobre wspomnienia. 

Obecnie w mojej mieścinie co wtorek i piątek odbywa się targ - zwany popularnie rynkiem. Ma naprawdę imponujące rozmiary. Straganik przy straganiku, masa ludzi, warzywa i owoce, sprzęty, lamus i inne. I wszech obecne ciuchy. Królujące zawołanie równie wszechobecnych obcojęzycznych straganiarzy - "Nowi modeli!". Czasem nawet można dostać "bułgarską siatkę" gratis. Ciekawe jak szybko i to przeminie, chociaż popularność "rynku", przez wzgląd na duży wybór i niskie ceny, jest dość spora. W końcu można dostać tutaj ubrania dorównujące lub nawet miejscami lepsze niż w markowych sklepach do 1/10 ceny! :) "Rynku"! Trwaj nam po wsze czasy!


Pozdrawiam serdecznie

zamyślona Zielona Mrówka

Etykiety: